Czy płeć istnieje? Czy chcemy ją obalić?

2023-02-15 | @andrea

A picture of a person wearing a face mask and sunglasses, participating in a protest, and holding a sign that says: My favourite season is the FALL of the patriarchy

Photo by Gayatri Malhotra on Unsplash

Przeglądając odpowiedzi we (wciąż trwającym!) Niebinarnym Spisie Powszechnym 2023, natrafiłom na jedną, w której osoba respondencka na większość pytań odmówiła odpowiedzi, dodając w zamian dopiski w stylu „płeć nie istnieje”, „płeć nie ma znaczenia”, „nie potrzebujemy zaimków”, „nie uciekniesz od metki dodając więcej metek”, „bądź sobą”, „porzuć koncept płci”, „nie daj się zaszufladkować” itp. Nie jest to zresztą głos osamotniony (choć trzeba przyznać bardzo rzadki) – o podobnych kwestiach dyskutowałom kiedyś z osobą apłciową, która obecnie pracuje nad jedną z nadchodzących wersji językowych Pronouns.page; no i samo też jestem apłciowe i w podobne rozkminy nie raz się zagłębiałom.

Do naszego zina „Poczytałosie” napisałom zresztą tekst („Analogie”), w którym rozważam właśnie ten motyw – tego, jak z punktu widzenia osoby nieodczuwającej przynależności do żadnej płci i rozumiejącej ją bardziej w kategoriach intelektualnych niż własnego doświadczenia, dzielenie ludzi na kategorie mniej lub bardziej powiązane z ich genitaliami zdaje się być równie absurdalne co gdybyśmy inaczej traktowały siebie nawzajem ze względu na naszą grupę krwi czy kolor włosów. Ciężko jest mi widzieć płeć inaczej niż jako arbitralny i szkodliwy podział.

Ale jednocześnie rozumiem też osoby, dla których ich tożsamość płciowa oraz sposoby jej wyrażania są niezmiernie ważne. Nie tylko osoby transpłciowe i niebinarne, ale również cispłciowe. W końcu kiedy cis facet obniża głos, by brzmieć bardziej męsko, albo cis kobieta zakłada makijaż chcąc podkreślić swoją kobiecość – to też jest gender performance. Ba, ja samo, choć wprawdzie nie uważam takich rzeczy jak zarost, makijaż czy ubiór za z natury właściwe wyłącznie jednej płci, to przecież gdy powiedzmy maluję paznokcie czy zakładam sukienkę, to tylko po części robię to zwyczajnie po to, by czuć się dobrze w swojej skórze i czuć, że wyglądam świetnie – niezaprzeczalnie jednak często robię to również po to, by dać światu do zrozumienia: nie jestem mężczyzną, przestańcie widzieć we mnie mężczyznę.

Dlaczego tożsamość i ekspresja płciowa są dla nas tak ważne? Ponieważ, nawet jeśli jako jednostki widzimy sprawę inaczej, to jednak żyjemy w społeczeństwie, dla którego płeć jest ważna. Nawet jeśli jest przez nie „zmyślona”.

Płeć (w znaczeniu gender, sex zostawmy już dziś na boku 😉) jest bowiem konstruktem społecznym. Nie ma żadnego nienaruszalnego prawa fizyki czy biologii, które sprawiałoby że róż jest dziewczęcy, a błękit chłopięcy, że połowa społeczeństwa musi mówić -łam, a druga -łem, że na część społeczeństwa krzywo musimy patrzeć gdy noszą makijaż, a na inną go nie noszą, itp. itp. itp. Wszystkie te rzeczy są umowne! Społeczeństwo we Francji umawia się na inne normy niż to w Japonii, ludzie w antyku przestrzegali innych norm niż przestrzegamy obecnie.

Nie oznacza to jednak, że płeć nie istnieje. Dobrą analogią mogło by być prawo – owszem, prawo to konstrukt społeczny, umowa, konwencja, nic namacalnego, obiektywnego czy niezmiennego. Ale gdy je złamiesz, to odczujesz tego konsekwencje.

Jasne, fajnie jest sobie pogdybać, jak cudownie byłoby nam żyć w świecie, gdzie płeć nie ma znaczenia – gdzie możesz być kimkolwiek chcesz, gdzie nikto nie patrzy na ciebie przez pryzmat płci, nie ocenia, nie robi założeń, nie nakazuje, nie zabrania… gdzie płeć ma na twoje życie podobnie znikomy wpływ co kolor oczu. Ja bym chętnie w takim świecie żyło i obstawiam że spora część osób niebinarnych podobną wizję świata podziela. Nie wiem, czy można by to nazwać „zniesieniem” albo „obaleniem” płci – skoro płeć wciąż by istniała, po prostu nie byłaby społecznym przymusem. Może raczej „zniesieniem rół płciowych”?

Ale zwał jak zwał. Zdaje się, że niezależnie czy kolekcjonujemy queerowe etykietki i eksperymentujemy ze swoją ekspresją płciową, czy też całkowicie odrzucamy sam koncept płci społeczno-kulturowej jako absurdalny, to cel mamy wspólny – świat pozbawiony patriarchalnych ograniczeń. Pozostaje jednak pytanie, jak go osiągnąć. Udawać, że już jest tak, jakbyśmy chciały, by było? Żyć, jakby płeć była bez znaczenia, aż w końcu będzie? Pragmatyczna część mojego umysłu aż krzyczy, że nie tędy droga.

Na przykładzie zaimków… doskonale rozumiem osoby, które używają any pronouns, mówią „mów mi jak chcesz”. Przeważnie nie dotyka mnie dysforia tylko dlatego, że ktosio zwróci się do mnie formami żeńskimi, męskimi, rodzaju neutralnego czy postpłciowego. Ale też doskonale wiem, że jeśli powiem światu „moje zaimki nie mają znaczenia, mówcie do mnie jak tylko chcecie” – to 99% osób będzie mówić do mnie właśnie formami męskimi. Ich błędne założenie, że jestem facetem, nie zostanie zakwestionowane. Język ugruntuje schemat. Choć indywidualnie zaimki nie robią mi większej różnicy, to kolektywnie wolę wybrać (i oczekiwać ich respektowania) te formy, które uderzają w patriarchalny system.

W podobny sposób podchodzę też do queerowych etykietek/labelek/metek. Moja tożsamość (płciowa, seksualna, romantyczna, związkowa) jest skomplikowana, niejednoznaczna, płynna i ciągle na nowo odkrywana. Nie chcę być zaszufladkowane, nigdy w żadnej szufladce nie było mi wygodnie. Ale labelek i flag wciąż chętnie używam – bo wiem, że są one naszym kolektywnym wysiłkiem w celu zrozumienia i opisania rzeczywistości, że są narzędziem, dzięki któremu mówimy sobie nawzajem: „ja też mam podobnie”, „bycie takie jak ty jest w porządku”. Łatwo jest powiedzieć komuś „po prostu bądź sobą” – ale trudno jest wiedzieć, kim się właściwie jest, jeśli nie ma się punktu odniesienia, jeśli nie wie się, co w ogóle jest możliwe.

Udawanie, że płeć nie istnieje, może też być groźne. Przemoc często ma płeć – czy mamy ignorować też na przykład to, że ograniczanie praw reprodukcyjnych wiąże się z tym, jak postrzegane są role płciowe? Odmawianie osobom trans prawa do tożsamości płciowej używając wymówki „nie wierzę w płeć” można by porównać do postulatu zniesienia granic: wprawdzie to cudowna, utopijna wizja świata i fajnie do niej dążyć, ale wymaga ona systemowych zmian, a nie pustych deklaracji i atakowania najbardziej bezbronnych. Jeśli powiedzmy bronisz osobom imigranckim otrzymania obywatelstwa, „bo ja nie wierzę w granice”, to wcale nie naprawiasz systemu, tylko pod pretekstem niezgody na system, cementujesz go.

Nie mówię tego wszystkiego, by jakkolwiek atakować atakować osoby nieużywające etykietek czy używające dowolnych zaimków – nie ma w tym najzupełniej nic złego! Każde ma swoje powody, swój tok rozumowania, i swoje preferencje. Natomiast muszę przyznać, że boli mnie czytanie żądań typu „przestań widzieć płeć!”, podczas gdy cały świat próbuje się tej płci we mnie dopatrzyć i narzucić na jej podstawie arbitralne normy zachowań. Nie rozumiem, czemu ktosio mówi mi „po prostu bądź sobą”, ale jednocześnie każe odrzucić całe słownictwo, które pomaga mi nazwać (choćby i nie do końca dokładnie) to, kim jestem…

Zaimki.pl istnieją po to, by pomóc rozwiązać konkretne problemy stworzone przez patriarchat. Owszem, bardzo chciałobym świata, w którym nie ma potrzeby tworzenia takich zasobów, gdzie nie ma potrzeby podawania zaimków, zastanawiania się nad swoją płcią czy szukania etykietek. Ale póki opresyjny system patriarchatu narzuca nam role płciowe, to kapitulowanie i udawanie że „płeć nie istnieje” nijak nie pomaga nam go obalić.

Zostaw reakcję:

Udostępnij: