Język inkluzywny i niebinarny – poradnik dla społeczności lekarskiej (cz. 2)
2022-09-05 | @andrea
Osoby queerowe zmagają się w codziennym życiu z dyskryminacją i wrogością na wielu płaszczyznach. Jak być dla nich dobrą osobą sojuszniczą? Jak sprawić, by Twój gabinet lekarski był dla nich miejscem, gdzie mogą poczuć się bezpiecznie? Zwłaszcza kwestie związane z niebinarnością, bądź co bądź tematem względnie nowym w mainstreamowej świadomości, mogą być niejasne – dlatego na prośbę doktora Jacka Bujko spisałom parę porad, jak uczynić swoją praktykę lekarską bardziej inkluzywną. W pierwszej części opowiedziałom ogólnie o języku inkluzywnym i niebinarności, natomiast teraz przejdźmy do konkretnych wskazówek.
Absolutną podstawą jest zwracanie się poprawnymi formami i poprawnym imieniem. Nie tylko pokazuje to szacunek do czyjejś tożsamości, ale też łagodzi niezgodność płciową. Skoro „po pierwsze nie szkodzić”, to nie wywołujmy u pacjentek, pacjentów i pacjentczy dysforii – nawet jeśli wymaga to odrobinę wysiłku czy używania języka, który może nam brzmieć „dziwnie” czy „nienaturalnie”. Wiadomo, że oficjalne dokumenty muszą zawierać dane z dowodu – ale znaczna większość komunikacji nie jest ograniczona przez takie wymogi prawne, nic nie stoi na przeszkodzie, by szanować imię i zaimki osób pacjenckich.
Pamiętajcie, że niezależnie od specjalizacji wiedza na temat transpłciowości i niebinarności prędzej czy później się Wam przyda.
Osoby niecispłciowe potrzebują różnego rodzaju opieki zdrowotnej – bycie gastrologiem czy kardiolożką nie zwalnia z odpowiedzialności,
by starać się pomóc im jak najlepiej.
Warto więc doczytać, jakiego słownictwa woli używać społeczność, której dane kwestie dotyczą
(np. „homoseksulność” zamiast „homoseksaulizm”; „transpłciowość” zamiast „transseksualizm”;
„testosteron”, „estrogen” i „progesteron” zamiast „męskie/żeńskie hormony”; „orientacja” zamiast „skłonności” czy „tendencje”; itp.),
być na bieżąco ze zmianami dotyczącymi transpłciowości w ICD-11,
czy przeczytać stanowisko Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego ws. sytuacji społecznej, zdrowotnej i prawnej osób transpłciowych.
Bardzo przydatnym źródłem wiedzy o tranzycji medycznej, społecznej i prawnej jest strona tranzycja.pl
oraz publikacje fundacji Trans-Fuzja (zwłaszcza „Transprzyjazny Gabinet” oraz „Zdrowie osób transpłciowych i niebinarnych”),
o interpłciowości edukuje Fundacja InterAkcja,
a w kwestiach języka inkluzywnego polecam oczywiście współtworzone przeze mnie zaimki.pl.
Pamiętajmy też, że brak dyskryminacji osób niecishetero nie jest wyłącznie dobrą wolą osoby lekarskiej, lecz obowiązkiem wynikającym z Konstytucji RP i Ustawy o prawach pacjenta.
Życzliwość wobec różnorodności płciowej, seksualnej i romantycznej przekłada się również na lepszą jakość leczenia. Widziałom ostatnio tweeta pewnej lekarki o tym, z jak wielkim trudem jej pacjent zdobył się na wykrztuszenie słów „mój partner”. Przy całej dyskryminacji, z jaką w codziennym życiu nasza społeczność się spotyka, zupełnie nie dziwi niechęć do dzielenia się tego typu informacjami. Czasem ciężko jest jednak o poprawną diagnozę czy wyczerpującą poradę, jeśli badana osoba ze względu na strach o dyskryminację zatai jakieś istotne dane. Jak zatem sprawić, by wzbudzić zaufanie i zapewnić osoby pacjenckie o otwartości na ich potrzeby? Można na przykład nakleić w rejestracji czy na drzwiach wejściowych gabinetu tęczową wlepkę (chociażby „Tu jesteś u siebie” od stowarzyszenia Miłość nie wyklucza). Można nosić tęczową przypinkę lub przypinkę z zaimkami oraz przedstawiać się przy pierwszej wizycie nie tylko imieniem i nazwiskiem, ale i zaimkami („Nazywam się doktor Anna Kowalska, używam form żeńskich”) – daje to osobom pacjenckim jasny sygnał, że bezpiecznie jest podać własne oraz podzielić się istotnymi szczegółami życia intymnego.
Osoby transpłciowe często zwracają też uwagę na asymetrię w dostępie do terapii afirmujących płeć. Osoby cispłciowe, wbrew pozorom, również z niej przecież korzystają: blokery dojrzewania, terapia hormonalna dla osób z zaburzeniami, operacje plastyczne przybliżające daną osobę do „ideałów kobiecości” czy „ideałów męskości” – to wszystko jest bez większych problemów dostępne dla osób cispłciowych. Dopiero jeśli chodzi o transpłciowość, to pojawia się medyczny gatekeeping… Skoro cispłciowa kobieta z PCOS może otrzymać kurację hormonalną bez opinii psychiatrycznej i seksuologicznej, to czemu trans kobietom utrudnia się w ten sposób dostęp do estrogenu czy blokerów androgenów? Potrzebna jest tu, oczywiście, zmiana systemowa, nie namawiam do łamania obowiązującego prawa – ale warto mieć tę obserwację na uwadze w codziennych kontaktach z osobami pacjenckimi i zastanawiać się, czy przypadkiem nie siedzą w Was tego typu ukryte uprzedzenia, czy nieświadomie nie utwierdzacie w Waszej praktyce lekarskiej takich dyskryminujących asymetrii.
Osoby interpłciowe często są poddawane w bardzo młodym wieku niekonsensualnym i medycznie zbędnym operacjom narzucającym im ciało „lepiej pasujące do normy”. Jednak jak pokazują badania i jak tłumaczą osoby aktywistyczne [1], [2], [3], takie zabiegi, zamiast pomagać, częściej powodują poczucie wstydu i wyobcowania. Osoby interpłciowe potrzebują raczej edukacji i wsparcia psychologicznego, by zrozumieć, że ich ciała wcale nie są „popsute”.
Pamiętajcie też, by nie zakładać, że każda osoba odwiedzająca Wasz gabinet jest cis i hetero. Chodzi na przykład o takie rzeczy, jak pytanie mężczyzny „czy ma Pan dziewczynę?” – mimo że może przecież mieć chłopaka, być w związku z osobą niebinarną, być w związku z wieloma osobami czy też uprawiać z kimś seks bez zobowiązań. Jeśli zadajecie to pytanie w celu udzielenia porady na temat zdrowia seksualnego – czemu nie spytać bardziej konkretnie, a jednocześnie bardziej inkluzywnie: „czy jest Pan aktywny seksaulnie?”.
Choć ogólnie język polski jest silnie androcentryczny, to odwrotnie sprawa wygląda w kontekście ginekologii: wszystkie zwroty, plakaty, maile są kierowane do kobiet. Choć samo przez to nie przechodzę, to wiem, że wśród transpłciowych mężczyzn i niebinarnych osób z macicami kwestia opieki ginekologicznej jest w niemal każdym przypadku przykra, jeśli nie wręcz traumatyzująca. Od dziwnych spojrzeń w poczekalni po nieustanne misgenderyzowanie… U wielu osób wzmaga to dysforię na tyle mocno, że rezygnują z wizyt i zaniedbują swoje zdrowie. Warto więc zwrócić szczególną uwagę, by czuły się bezpiecznie, by wizyta w gabinecie ginekologicznym była po prostu dbaniem o ciało, które chcąc nie chcąc się posiada, a nie czymś nierozerwalnie związanym z kobiecością.
Podsumowując: płeć jest skomplikowana… nie każda osoba pacjencka jest tej płci, na jaką „wygląda”, nie każda osoba wymagająca opieki ginekologicznej jest kobietą, nie każda osoba jest cis, nie każda jest hetero – ale wszystkie zasługują na szacunek i wysokiej jakości opiekę zdrowotną. Zaimki wcale nie są takie straszne; szacunek, życzliwość i otwartość są ważniejsze od stuprocentowej poprawności. Warto się edukować i mieć otwarty umysł. A przede wszystkim: warto słuchać osób niecisheteronormatywnych w kwestii potrzeb osób niecisheteronormatywnych – któż ma je znać lepiej niż same zainteresowane? 😉