Czytanie ze zrozumieniem

2021-02-13 | @andrea

Doceniamy każdą obecność tematu języka neutralnego płciowo w mediach, nawet jeśli są to media prawicowe tworzące paszkwile na nasz temat. Bo na każdy tysiąc osób, które dzięki nim zajrzą na stronę, znajdzie się co najmniej kilka, które ją zrozumie, doceni i poda dalej.

Gdy ostatnio TVP info chciało nam zaszkodzić, nieopatrznie dało nam czas antenowy, przyprowadziło w naszą stronę ~10k osób odwiedzających zaimki.pl, ~150 nowych osób obserwujących na Twitterze, zachęciło WP.pl do napisania artykułu edukującego o niebinarności i zaowocowało cieszącą nas opinią prof. Bralczyka nt. rodzaju neutralnego.

Niedawny artykuł o neutratywach na portalu wPolityce.pl wprawdzie aż tak dobrych zasięgów nam nie zrobił, ale za to dostarczył wielu facepalmów, którymi chciałobyśmy się tutaj podzielić.

Po wyśmianiu poradnika agencji FleishmanHillard nt. niedyskryminującego języka, autorka przechodzi do krytykowania naszego projektu:

I tu trzeba zauważyć, że rewolucja gubi się we własnych meandrach. Okazuje się bowiem, że feminatywy, nie są już największym problemem lewicy. Teraz są nim neutratywy, czyli słowa ukute na nijakie wersje słów nacechowanych płciowo, analogicznie do feminatywów, czyli wersji żeńskich. A już prawdziwą zmorą gramatyki mają być zaimki. Dowodzą tego twórcy strony zaimki.pl.

Trzeba bardzo dużo złej woli, by udać, że widzi się konflikt między feminatywami a neutratywami. Oba są głównie przeznaczone dla innych grup osób, i wcale się ze sobą nie gryzą. Tak samo jak nie gryzą się samej pani dziennikarce maskulatywy z feminatywami. W swojej notce autorskiej użyła i jednych („autor”, „zastępca”) i drugich („współautorka”, „wiceszefowa”, „reporterka”).

Nikto się na lewicy nie „gubi w meandrach” rewolucji językowej. Nie sądzę też, by ktokolwiek uważało feminatywy za „największy problem lewicy”. Jak już, to są częścią rozwiązania problemu męskiej dominacji językowej. A sugerowanie, że największym problemem lewicy jest język (podczas gdy walczymy też z dyskryminacją, nienawiścią, ubóstwem, nierównościami, i całą masą innych problemów) wygląda na zamierzoną manipulację.

Chwilę później pani redaktorka raczy nas takim oto paragrafem:

Jak więc zdaniem twórców strony należy się zwracać do osób niebinarnych? Należy korzystać z form postpłciowych. Jak one brzmią?

Nie. Zdaniem osób tworzących stronę zaimki.pl do osób niebinarnych należy się zwracać… tak, jak sobie tego życzą. Nawet piszemy o tym w tekście, który sama cytuje! Na stronie głównej (więc nawet nie musiałaby zaglądać głęboko w podstrony, by się o tym dowiedzieć) przedstawiamy zdecydowanie więcej opcji niż tylko dukaizmy. Żadna z nich nie jest normą wśród osób niebinarnych, stąd też taka ich mnogość. Nie twierdzimy autorytatywnie, że „należy korzystać z form postpłciowych” – a wręcz przeciwnie: informujemy wyłącznie, jakie istnieją pomysły na neutralną płciowo polszczyznę, zachęcamy do dyskusji, eksperymentów i odkrywania swojej tożsamości.

Zbadałośmy nawet, jakie formy są obecnie najpopularniejsze – i rodzaj postpłciowy wcale nie jest zbyt często wybieraną opcją. Ba, znaczna większość osób niebinarnych woli… używać form binarnych! Bo jeszcze nie wiedziały o istnieniu alternatyw, bo nie są wyoutowane, bo boją się wyśmiania za używanie nienormatywnego języka, bo czują się bliżej jednej z binarnych płci, albo z całej masy innych powodów.

Śmieszy jedno z kolejnych zdań artykułu:

Kto jest autorem strony zaimki.pl? Kolektyw „Rada Języka Neutralnego”, rzecz jasna.

Czemu taka „jasna”? Czy nasz malutki kolektyw jest już tak szeroko znany, że każda osoba słysząca newsa o neutralnym języku myśli sobie „ech, pewnie ta Rada Języka Neutralnego znowu coś knuje”? A może autorka uważa naszą nazwę za mało kreatywną i zbyt oczywistą? Sorry, lubimy ją, nazwa zostaje 😜

Na stronie podajemy nasz skład osobowy, imiona, nazwiska, zaimki, profile społecznościowe, itp. Nie kryjemy, kto za tym stoi 😉

Podpowiadam jednak lewicowej rewolucji kolejny problem. Trzeba teraz stworzyć całą etykietę ustalania, jak osoba, do której chcemy się zwrócić się identyfikuje. No bo przecież samo pytanie może być obraźliwe i wykluczające.

Cieszą nas dobre rady, ale doceniłobyśmy je bardziej, gdyby pani dziennikarka raczyła ciut więcej czasu poświęcić przejrzeniu strony, którą krytykuje. Gdyby tylko zajrzała do FAQ i przeczytała jedno z pierwszych pytań, wiedziałaby, że poruszamy tam temat pytania o zaimki i jak to zrobić z szacunkiem i wyczuciem. A nawet jeśli nie chce tracić tyle czasu na porządne wykonywanie swojej pracy, mogłaby przynajmniej zastanowić się przez kilka sekund, kto wie lepiej, z jakimi problemami borykają się osoby niebinarne: same osoby niebinarne, czy ona – biała hetero cis kobieta? Czy naprawdę potrzebujemy, by ktoś nam łaskawie „podpowiadał kolejne problemy”?

Artykuł kończy się następująco:

Nie wie[m] już czy się śmiać czy płakać. Obawiam się, że to lewicowe szaleństwo nie ma końca lub gdzieś tam przy granicach absurdu będzie musiała czyhać policja myśli, bo inaczej nie da się nad tym zapanować.

Argumentum ad równia pochyła i bicie chochoła zawsze na propsie, no nie?

Bo wiadomo, że jak ktoś mówi „nie jestem ani mężczyzną, ani kobietą, więc proszę nie zwracaj się do mnie ani formami męskimi, ani żeńskimi”, to nieuchronnie prowadzi do… utworzenia policji myśli! Podchodzenie do ludzi z życzliwością najwyrażniej panią redaktorkę przeraża i kojarzy się z Orwellem. W sumie to przykre…

Aż kusi autorce „podpowiedzieć kolejny problem” dla prawicy. Strach przed policją myśli to jeszcze nic! Trzeba by się zacząć bać, że neutratywy doprowadzą do upadku cywilizacji łacińskiej, krowy przestaną się nieść, a kurom mleko skiśnie, a co! 😂

Udostępnij: