Konsultujemy ustawę o związkach partnerskich!

2024-03-20 | @Tess

Historyczny moment – spotykamy się na szczeblu ministerialnym w sprawie praw osób queerowych!

Ustawa o związkach partnerskich będzie projektem rządowym, a w prekonsultacjach na temat jej kształtu wzięło udział ponad 50 osób queerowych z całej Polski. Jako kolektyw Rada Języka Neutralnego jesteśmy częścią tego grona.

Ministra ds. Równości Katarzyna Kotula zaprosiła osoby aktywistyczne z całej Polski na spotkanie wokół projektu ustawy o związkach partnerskich, które odbyło się 18 marca w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Było to pierwsze spotkanie na taką skalę z queerową społecznością – w dodatku w największej sali w gmachu Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, czyli Sali Kolumnowej im. Anny Walentynowicz, ale nie pierwsze spotkanie nowej ministry z osobami queer; 5 marca w tym samym miejscu rozmawiała z Fundacją Tęczowe Rodziny o ich życiu w Polsce, potrzebach i dzieciach czekających na bezpieczną przyszłość.

Zacznę może od podsumowania, bo to przecież jest dla większości osób najistotniejsze: uważam, że spotkanie było nie tylko ważne, ale i owocne. Ministra ds. Równości pokazała, że głos queerowej społeczności jest dla niej ważny, nasze potrzeby są jej znane, a ustawę o związkach partnerskich traktuje poważnie i nie zamierza podpisać się pod wydmuszką. Spotkanie queerowej społeczności z rządem na szczeblu ministerialnym to nowość, ale bynajmniej nie coś jednorazowego – już zostały zapowiedziane kolejne prekonsultacje; do ich czasu mamy jako organizacje przemyśleć konkretne kwestie, by móc nad nimi świadomie zagłosować. Usłyszałośmy, że w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów jesteśmy u siebie. Zdaję sobie sprawę, że polityka jest polityką i mogę się pomylić, ale w tym momencie szczerze wierzę, że Katarzyna Kotula chce walczyć o nasze prawa i jest oburzona, że nie są one jeszcze oczywistością dla wszystkich.

Spotkanie składało się z dwóch części: prezentacji oraz dyskusji. Osoby z naszej społeczności, czyli Mirosława Makuchowska (Kampania Przeciw Homofobii) i Hubert Sobecki (Miłość Nie Wyklucza), przypomniały w telegraficznym skrócie historię polskiego ruchu LGBTQIAP+, ze szczególnym uwzględnieniem postulatów związków partnerskich i równości małżeńskiej oraz poprzednich projektów ustaw, wraz z ich wadami i zaletami. Ministra Joanna Knapińska z Rządowego Centrum Legislacji przedstawiła z kolei, jak dokładnie wygląda praca nad każdą ustawą, ze szczególnym uwzględnieniem procesów konsultacji i prekonsultacji.

Już na wstępie ministra Kotula oraz Magdalena Dropek z Wydziału Koordynacji i Procesów Biura Dyrektora Generalnego KPRM (która wspólnie z Dawidem Dobrogowskim z Biura Ministry ds. Równości, przedstawicielem Rady Krajowej partii Razem) oświadczyły, że to spotkanie służy przede wszystkim temu, żeby słuchać – ponieważ liczą się postulaty naszej społeczności i to osoby queerowe powinny mówić, czego oczekują. Każda osoba obecna na sali mogła zająć głos w imieniu swojego kolektywu, organizacji czy fundacji.

Poruszona została ogromnie szeroka gama zagadnień, zarówno dotyczących kwestii treści ustawy, jak i zagadnień legislacyjnych. W wielu przypadkach ministra odpowiadała, że już nad tym pracuje. Nie przedstawiła w ramach prezentacji własnego projektu ustawy – o czym z oburzeniem napisał Bart Staszewski – ale przyznam, że nie rozumiem tego zastrzeżenia. Oczywiście ideałem byłoby otrzymać dokument do zapoznania się wcześniej, by móc dyskutować o konkrecie, ale skoro nie miało to miejsca, to długi wykład w wykonaniu ministry, kiedy osoby queerowe przyjechały z całej Polski, a czas był ograniczony, byłby po prostu nie na miejscu. Jeśli oczekujemy, że rząd będzie nas słuchać, to jak możemy same postulować o skrócenie czasu, kiedy możemy mówić? Co więcej – strategia, w którym ministra najpierw rozmawia ze społecznością queerową, by usłyszeć nasze postulaty, a dopiero potem przystąpić do prac nad ustawą, nie wydaje mi się czymś skandalicznym. Tym bardziej, kiedy Katarzyna Kotula wypowiadała się o konkretnych postulatach, a z tych wypowiedzi wynikało, że będzie o tę ustawę walczyć. A skoro ma o nią walczyć, musi przecież wiedzieć, na czym zależy nam najbardziej.

Oczywiście, podstawowy postulat jest prosty: chcemy równości małżeńskiej. Jednocześnie doskonale wiemy, że prawicowo-konserwatywny Sejm, w którym Lewica stanowi mniejszość, będzie nam równości małżeńskiej zabraniać tak długo, jak tylko będzie w stanie. Możemy się obrazić na rzeczywistość, a możemy uznać, że skoro mamy taką możliwość, pracujmy nad ustawą o związkach i dbajmy o to, by ta okazała się jak najlepsza, a pakiet praw – jak najszerszy. Uważam, że w naszym interesie jest dobra, dopracowana, poprzedzona prekonsultacjami ustawa, a nie wydmuszka, którą premier będzie mógł pochwalić się na arenie międzynarodowej jako „odhaczoną”, a która niewiele zmieni w naszym życiu. Fakt, że będzie to ustawa rządowa, działa na naszą korzyść – projekt poselski mógłby zostać potraktowany jako „te gendery od lewaczek” i odrzucony, a konkurencyjny, okrojony i obraźliwy, złożyłaby zapewne któraś z prawicowych partii. Społeczności LGBTQIAP+ zostałyby wtedy ochłapy.

Jako osoba reprezentująca kolektyw Rada Języka Neutralnego mówiłom oczywiście m.in. o kwestiach inkluzywności – nie wyobrażamy sobie sytuacji, w której ustawa o związkach nie obejmuje praw osób transpłciowych i niebinarnych, a więc także inkluzywnego języka.

Ponadto osobiście za niezwykle istotną kwestię uważam możliwość przysposobienia dziecka osoby partnerskiej – to nie jest zagadnienie, które możemy traktować jako „sprawę kontrowersyjną”, to jest po prostu coś, co polskie społeczeństwo jest winne dzieciom żyjącym w tęczowych rodzinach, których prawa są łamane każdego dnia. To skandal, że w sytuacji, gdy dziecko straci jednego rodzica, co jest ogromną traumą samo w sobie, zostaje przez Polskę skazane na wyrwanie z rodziny, od rodzica będącego osobą, którą zna, kocha i która mogłaby wesprzeć je w radzeniu sobie z żałobą. Zamiast tego trafia – w lepszej sytuacji – do rodziny zastępczej albo – w gorszej, bardziej realnej – do placówki. To jest zbrodnia i nasze państwo nie ma prawa jej kontynuować. Mam nadzieję, że w 2024 roku jest to coś oczywistego nawet dla osób o konserwatywnych poglądach: w końcu dobro dzieci i rodziny dumnie noszą na sztandarach. Tej kwestii została poświęcona naprawdę spora część dyskusji.

Oprócz postulatów dotyczących ustawy o związkach partnerskich poruszona została tematyka innej ustawy, która nas bezpośrednio dotyczy – ustawy o zmianie kodeksu karnego w zakresie mowy nienawiści oraz przestępstw z nienawiści. Wciąż trwają międzyresortowe dyskusje, jak szeroki będzie jej zakres. Ministra ds. Równości dba o to, by był jak najszerszy.

Spotkanie wstępnie zostało zaplanowane na dwie godziny, ale zostało przedłużone aż o półtorej. Mam pewne zastrzeżenia do strony organizacyjnej: przy debacie na taką skalę dwie godziny to zdecydowanie za mało; przydałoby się z góry zaplanować dłuższe wydarzenie z przerwą w trakcie. W efekcie kilka osób musiało opuścić salę przed końcem. Druga kwestia to moderacja. Zabrakło mi podziału debaty np. na kwestie dotyczące samej treści ustawy, treści dotyczące legislacji oraz pytania, przez co mieszały się skrajnie różne zagadnienia. Dodatkowo w trakcie zmieniana była kolejność zajmowania głosu – najpierw miały wypowiadać się kolejno osoby dookoła stołu, od prawej do lewej, później zmieniło się to w od lewej do prawej, następnie głos wrócił na prawo, a potem znowu na lewo; z pojedynczymi wskazaniami osób zgłaszających się po drodze… Mam świadomość, że wynikało to z próby sprawiedliwego podziału, ale przecież to nie tak, że osoby które usiadły po tej samej stronie sali prezentowały wspólną agendę, więc tak naprawdę było to nadal całkowicie losowe. Mam wrażenie, że właśnie podział tematyczny okazałby się tu pomocny, najlepiej połączony z głosowaniem, który blok powinien być poruszony jako pierwszy. Jaka jednak metoda nie zostałaby obrana, brakowało mi spójnego określenia zasad na samym początku i trzymania się ich – czyli np. albo rzeczywiście po kolei, albo według kolejności zgłoszeń. Może to kwestia neuroatypowości, ale nie byłoby dla mnie żadnym problemem np. od początku wiedzieć, że będę mówić jako ostatnie, za to mocno wybijało z rytmu dwukrotne „to już prawie ja”, po czym kolejność ulegała zmianie. Drobiazg? Jasne. Ale do naprawienia na przyszłość, więc uważam, że jako taki potrzebujący feedbacku.

Po dawce krytyki w stronę osób organizatorskich wspomnę jeszcze o czymś, co uderzyło mnie z zupełnie innej strony. W pewnym momencie Linus Lewandowski reprezentujący Homokomando wyskoczył na środek sali z flagą „Śluby, nie związki” i zaczął wymieniać postulaty znacznie wykraczające tematyką poza spotkanie. To był moment, gdy spotkanie już musiało zostać przedłużone i wciąż dobra połowa sali nie miała możliwości wypowiedzieć się na temat ustawy. Rozumiem takie wystąpienie w sytuacji exposé kogoś o poglądach konserwatywnych, by dotrzeć do wszystkich osób śledzących transmisję, ale w momencie, kiedy znajdujemy się w gronie, w którym równość małżeńską popierają chyba nawet winogrona w sałatce owocowej, a kamer brak, odbieram to jako brak szacunku dla czasu pozostałych osób aktywistycznych. Trudno pozbyć się wrażenia, że Linus zrobił to po to, żeby móc pochwalić się zdjęciami w social mediach (skoro miał transparent przy sobie, trudno mówić o spontaniczności), a te mógł bez problemu zrobić po zakończeniu części oficjalnej. Poruszanie tematyki równości małżeńskiej (wraz z pełnymi prawami do adopcji) w przestrzeni publicznej jest niezwykle ważne, ale post Homokomando nie byłby mniej edukacyjny, gdyby zdjęcie ilustracyjne zostało wykonane po tym, jak wszystkie osoby zajmą głos. Tym bardziej, że było widać, że niemal wszystkie obecne na sali osoby aktywistyczne naprawdę starały się unikać dygresji i wypowiadać się w sposób maksymalnie precyzyjny. Skoro domagamy się godności i szacunku (słusznie!), to szanujmy siebie nawzajem.

Na samym początku Katarzyna Kotula obiecała, że wysłucha postulatów każdej osoby i dotrzymała słowa, choć przecież mogłaby próbować się wymigać – np. oświadczyć, że znałośmy reżim czasowy i to wina pozostałych osób aktywistycznych, które nie uszanowały, że nie są jedynymi, które mają coś do powiedzenia, a nie jej. Trzeba opuścić salę, siła wyższa. Ktoś może uznać oczywiście, że to drobiazg albo że mam zawieszoną zbyt nisko poprzeczkę – wręcz przeciwnie. Uważam, że właśnie tak powinien wyglądać szacunek osób zajmujących się polityką do reszty społeczeństwa, ale ponieważ klasa polityczna przyzwyczaiła nas do innych standardów, warto odnotować, że nie zawsze musi tak być.

Tutaj mały drobiazg: catering był w całości wegetariański, w większości wegański, co – jeśli dobrze zrozumiałom z rozmów w kuluarach – stanowiło to w KPRM całkowitą nowość. Uważam, że to znakomity pomysł! Mięso ma ogromny ślad węglowy i o ile prywatne wyboru osób konsumenckich to ich sprawa, to rząd nie powinien promować tego biznesu. Sałatka zamiast kabanosów w czasie spotkania nikogo nie krzywdzi, a jest zdecydowanie bardziej inkluzywna. Dawid Dobrogowski dodał też, że w przyszłości dodatkowo przy potrawach mają pojawić się karteczki z alergenami, co jest jeszcze lepszą inicjatywą, ponieważ jako osoba chorująca na celiakię obawiałom się większości tych przekąsek. Jasne, że nie jest to kluczowa sprawa, ale jednak po kilku godzinach dyskusji odżywienie mózgu odrobiną glukozy jest czymś zdecydowanie pozytywnym. Jeśli biuro zdecyduje się podążać w tym kierunku, podpowiadam: przy mejlingu dotyczącym kwestii technicznych warto zapytać, czy na spotkaniu będą osoby na dietach wykluczeniowych, co od razu da jasną odpowiedź, czy niezbędna jest potrawa bezglutenowa, bez orzeszków arachidowych czy bez soi. A jeśli okaże się, że będą potrzebne, to takie produkty koniecznie muszą zostać zaserwowane w osobnych naczyniach i w oryginalnych opakowaniach, by nie zostały zanieczyszczone np. okruszkami zwykłych ciastek.

Ministra ds. Równości zapowiedziała, że to nie ostatnie nasze spotkanie – i mam nadzieję, że nasza współpraca będzie rozwijać się efektywnie, a Katarzyna Kotula będzie naszym głosem w rządzie. Już teraz pokazała, że choć jest ministrą bez teki, to ma zapał, by ciężko pracować, widać, że to osoba, która zaczynała od aktywizmu. Najważniejszą kwestią, jaką pozostawiła nam teraz, jest sformułowanie najważniejszych dla nas postulatów, pięciu od każdej organizacji, które według nas muszą znaleźć się w ustawie o związkach partnerskich. I tutaj zwracamy się do Was: co jest według Was najważniejsze? Oczywiście mamy własne pomysły (wzięłośmy udział w prekonsultacjach, by móc je przedstawić) i mogłobyśmy zredagować tę wiadomość natychmiast, ale przecież ustawa będzie obowiązywać nie tylko organizacje, ale wszystkie osoby LGBTQIAP+ w kraju. Zatem nim sformułujemy odpowiedź, zależy nam na zorientowaniu się, czego oczekujecie. Doceniamy, że ministra chce słuchać głosu społeczności reprezentowanej przez kilkadziesiąt organizacji z całego kraju, ale te organizacje – w tym my – musimy mówić Waszym głosem. Możecie pisać do nas w komentarzach w social mediach oraz mejlowo.

— Anna Tess Gołębiowska (ono/jego)

Nasze wybrane postulaty (PDF)

Tess i Ali Kopacz (on/jego) z kolektywu Równoważni_k

Tess i Ali Kopacz (on/jego) z kolektywu Równoważni_k

Lu Olszewski (ona/jej) z niebinarnosc.pl, Katarzyna Kotula i Tess

Lu Olszewski (ona/jej) z niebinarnosc.pl, Katarzyna Kotula i Tess

Ministra Joanna Knapińska z Rządowego Centrum Legislacji

Ministra Joanna Knapińska z Rządowego Centrum Legislacji

Przed Kancelarią Prezesa Rady Ministrów

Przed Kancelarią Prezesa Rady Ministrów

Udostępnij: